czwartek, 21 kwietnia 2011

Z życia amfiprionów

Wczorajszego wieczoru, podczas karmienia zauważyłem nieobecność dyżurnego pilnującego ikry.. samca błazenka. Po chwili oględzin znalazłem go w najciemniejszym miejscu akwa. Mocno przyśpieszony oddech, leży na piachu, prąd wody wywala go na bok, ten momentalnie budzi się, otrząsa i tak w kółko... Krewetki przepędzał, Anthiasy na jego widok jeżyły się i uciekały... jakież to było poruszenie... Raz po raz zaglądała do niego "stara", krótki opierdziel i wracała do ikry.
Po tym wszystkim miałem pewne obawy, pełen nadziei, że przetrwa noc nie interweniowałem, bo i tak wielkiego pola manewru nie miałem... Po zgaszeniu świateł wyraźnie poruszone i zainteresowane obecnością rannego wężowidło przysunęło się na długość macki... kilka sekund latarką po oczach i wróciło do siebie...
Dzisiejszy poranek pełne zakoczenie: ryba pływa jakby nigdy nic się nie stało, je, pilnuje ikry, tyle, że z dziurą w głowie:




Pozatym załączam kilka zdjęć z samego "procesu" składania ikry. Pocieszające jest to, że dzieje się to regularnie.